W Jubileuszowym Roku Miłosierdzia większość z nas sięgnęła zapewne już do „Dzienniczka” św. Faustyny. Uważna lektura tego dzieła skłania nas do podejmowania uczynków miłosierdzia względem ciała i duszy, a także do pracy nad sobą, na przykład nad tym, by być pokornym.
Pokora, jak twierdzą mistrzowie życia duchowego, przyszła na świat razem z Jezusem Chrystusem. Naśladowanie Jezusa Chrystusa jest nie tylko dla nas – rodziców – swoistą zachętą do prowadzenia rodziny, ale przede wszystko drogą, która prowadzi do zbawienia. Przez pokorę, w ujęciu słownikowym i potocznym, rozumiemy przede wszystkim postawę uniżenia i potulności, a także brak buntu wobec przeciwności. Tradycja katolicka oraz przykłady świętych, którzy się tą cnotą szczególnie odznaczali, wskazują nam na poznanie i miłowanie własnej nicości. Święta Faustyna wielokrotnie mówiła o sobie, że jej dusza jest mała i słaba, albo wręcz nazywała ją „nędzą samą”. Czy rodzice, którzy tak na serio chcą wychować po katolicku swoje dzieci mają im powiedzieć, że nic nie znaczą? Świat dzisiejszy przecież nie tego wymaga! – odpowiedzielibyśmy impulsywnie. Owszem, świat oczekuje przebojowości, a nawet pewnej wyniosłości. A czego oczekuje Niebo? Jezus Chrystus wyraźnie do nas mówi: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” (Mat 11, 29).
W katolickim wychowaniu nie ma drogi pośredniej – Ewangelia Jezusowa jest jednoznaczna! I – co wielu wierzących podkreśla – nie jest też łatwa. Tylko czy wychowanie dzieci jest łatwe? Czy łatwo kształtować u dzieci cnotę pokory? Po pierwsze rodzice sami muszą się odznaczać pokorą. Fundamentem tej cnoty jest poznanie samego siebie i pokochanie swoich wad (swoich słabości). Św. Faustyna powiedziałby – pokochanie swojej nędzy. My sami – rodzice musimy najpierw zrozumieć sami, jak niewiele znaczymy w obliczu samego Boga. Kiedy sami uporamy się z tą prawdą i będziemy pokornymi, dopiero wtedy możemy zabrać się za wychowanie innych do pokory. Ale jak to zrobić?
Dzieciom należy często przypominać, że to, co posiadamy, mamy od Ojca Niebieskiego i to Jemu należy się chwała. Mówmy im też, że mamy tak żyć, aby w sobie wielbić Pana Boga. Co jednak zrobić, jeśli dziecko przypisuje chwałę samemu sobie i często dopomina się chwalenia go? Pochwała sama w sobie jest ważnym środkiem wychowawczym i nie należy jej unikać. Często jest nawet wskazana. Dobrze jednak jest, aby nasze dzieci traktowały to, co mają (np. wygląd, inteligencję, stan posiadania), jako dary Boże lub formę pewnej „pożyczki” od Pana Boga. Idąc tym tokiem myślenia, łatwo pokazać im zależność pomiędzy pożyczkobiorcą a pożyczkodawcą, czyli naszą zależność od Boga. To, co mamy, otrzymaliśmy od Niego zupełnie za darmo – stąd winniśmy okazywać Mu wdzięczność.
Ważnym wskazaniem wychowawczym jest też to, aby wyrobić w dziecku niechęć do porównywania z innymi. Zadanie to wymaga wielkiego wysiłku od rodziców. Trzeba mieć świadomość, że ten, kto się często porównuje z innymi, łatwo się też wywyższa, a to jest niebezpieczne i zgubne dla duszy. Podobnie jest też z czynionym dobrem – nie należy się nim chełpić i trąbić wszem i wobec, co też dobrego zrobiliśmy (np. że wzięliśmy udział w akcji Caritasu). Mamy czynić dobro dla niego samego, na większą chwałę Boga. Gdy jednak dziecko usilnie domaga się chwały schlebiającej próżności, warto przytoczyć mu fragment Ewangelii według św. Łukasza (Łuk 10, 17-20). Młodszym dzieciom należy go opowiedzieć swoimi słowami. Jest w nim mowa o tym, jak Apostołowie ucieszyli się z tego, że mogli wypędzać złe duchy. Jezus nie podzielił ich radości, ale wyraził pewne zatroskanie, aby nie spotkał ich los szatana, który przez jedną dumną myśl lotem błyskawicy – jak mówi ewangelista – został strącony z Nieba.
Nauczenie swoich dzieci chrześcijańskiej pokory jest chyba jednym z najtrudniejszych zadań wychowawczych. Miejmy jednak zawsze Pana Jezusa przed oczami! Odwiedzajmy go często utajonego w Przenajświętszym Sakramencie i Komunii Świętej. To właśnie tam, na Ołtarzu, skrył On dla nas nie tylko tajemnicę najwyższej miłości, ale i najgłębszej pokory! Niech rodzice i dzieci wiedzą, że z tabernakulum Pan Jezus przemawia najgłośniej: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokornego serca”.
Co będzie świadczyło o tym, że nasza praca nad pokorą przynosi już owoce? Po pierwsze: łagodność – w nas samych i u dzieci. Po drugie: cichość. Serce człowieka, które poprzez Komunię Świętą staje się przybytkiem Baranka cichego i łagodnego, inne być nie może, jak tylko pokorne.
Jarosław Haładuda z rodziną (2016)